Cytat:Poza tym pisałem, że mam w domu protestancką wersję ST, więc niby jakim cudem miałbym znać cały ST ?
Adamie, jeśli masz dostęp do Internetu, to przecież łatwo możesz wejść do katolickiej Biblii, a tam znajdziesz wszystkie księgi wtórokanoniczne. A poza tym, czy nie stać Cię na 40 zł, aby wreszcie nabyć jakąś "Tysiąclatkę", albo Biblię warszawsko-praską?
A co do Syracydesa, to go po prostu przeczytaj, wtedy sam sobie odpowiesz na wiele pytań i wątpliwości.
Cytat:Osobiście wierzę w Bożą suwarenność, która tłumaczy Twoje rozterki. Rozumiem przez nią słuszne prawo Tego, Który jest Stwórcą aby robił ze stworzeniem to, co uważa za stosowne. Ponadto wierzę, że wszytsko to, co czyni wynika z Jego miłości do swoich dzieci.
Wszystko to wspaniale, ale zauważ, że "absolutna suwerenność" jest sprzeczna z miłością. Dlaczego? Ano dlatego, że miłość zakłada związanie się inną osobą, tak więc decyzje podejmoane przez osobę kochającą inną osobę nigdy nie są w pełni "suwerenne", gdyż zawsze biorą pod uwagę dobro tej innej osoby. Miłość to takie związanie się, które akceptuje także sytuację, gdy ta druga osoba mnie nie chce i chce mi zrobić na złość, ale ja wtedy nie odpłacam jej pięknym za nadobne.
W książce o jansenistach Leszek Kołakowski tak podsumowuje postawę "teologicznych suwerenistów": "Bóg nic nam nie jest dłużny, nic nam nie jest winien". Ale jak to napisał słusznie de St Exupery "Jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło". Bóg nie byłby Miłością, gdyby miał suwerennie decydować kogo należy przeznaczyć do nieba, a kogo do piekła. Coś nam jest jednak winien, ponieważ nas stworzył z miłości, wobec tego nie może nas teraz z góry przeznaczać do wiecznych mąk! Piekło nie wynika z suwerennej decyzji Boga, ale z decyzji człowieka, który nie chce spędzić wieczności z Bogiem i wybiera iluzje podsuwane przez Jego przeciwnika.
Wejście w związek miłości z Bogiem [a to jest właśnie zbawienie!!] to wolna decyzja, a brak wolności przeczyłby naszemu powołaniu do miłości. Miłość to wolna decyzja powierzenia się innej osobie. Bez tej wolności miłość nie byłaby miłością, a jedynie jakąś prawną farsą, jakimś nowym zniewoleniem.
Tak więc dzieła Boże nie są w pełni "suwerenne" wobec stworzeń, gdyż miłość zawsze zakłada jakąś więź i jakieś zobowiązanie. Tak więc ja nigdy nie mogę być w swoich decyzjach w pełni "suwerenny" wobec mojej żony, bo wtedy nasza miłość szybko by się skończyła, a pozostał tylko jakiś prawno-formalny kontrakt zmuszający nas do życia w jednym stadle.