Samotność jako krzyż
WczeÅniej poruszyÅem ten temat na Katoliku. PrzyjÄto to doÅÄ pozytywnie. PostanowiÅem ten tekst umieÅciÄ również tutaj, bo sam temat uważam za ważny
***
PrzeglÄ
dajÄ
c choÄby tylko internetowe czaty, fora czy czytajÄ
c liczne kÄ
ciki zwierzeÅ w różnych czasopismach, albo romantycznÄ
literaturÄ nietrudno nie zauważyÄ, jak wielka iloÅÄ ludzi boryka siÄ z problemem samotnoÅci. SamotnoÅci, która sama w sobie jest zresztÄ
pojÄciem bardzo szerokim, albowiem obejmowaÄ może sytuacjÄ, z którÄ
siÄ najbardziej kojarzy, czyli brak ukochanej osoby, wspóÅmaÅżonka, czy osoby, z którÄ
zwiÄ
zek maÅżeÅski chciaÅoby siÄ zawrzeÄ, może jednak w znaczeniu o wiele szerszym oznaczaÄ inne jeszcze sytuacje jak zupeÅna alienacja od spoÅecznoÅci, dotykajÄ
ca najczÄÅciej ludzi starych czy wreszcie tzw. samotnoÅÄ w tÅumie, przytrafiajÄ
cÄ
siÄ czÄsto ludziom bardzo mÅodym, zwÅaszcza ze starszych klas gimnazjalnych czy szkóŠÅrednich.
Te rozważania chciaÅbym poÅwiÄciÄ w pierwszej kolejnoÅci samotnoÅci rozumianej jako brak ukochanej osoby, czyli samotnoÅci w tym najwÄższym, choÄ może nie do koÅca prawidÅowym znaczeniu. Trzeba bowiem zaznaczyÄ na marginesie, że brak partnera życiowego nie zawsze oznacza zupeÅny brak kontaktu z ludźmi, można mieÄ przecież rodzinÄ, znajomych, czy nawet caÅkiem bliskÄ
osobÄ, z którÄ
jednak relacje nie wykraczajÄ
poza wiÄzy przyjaźni czy dobrego koleżeÅstwa. Jednak, jak widaÄ już z samej KsiÄgi Rodzaju, w której Bóg rzekÅ, że niedobrze jest byÄ czÅowiekowi samemu i dlatego stworzyÅ Adamowi EwÄ ( por. Rdz. 2,18 i n. ), w innym zaÅ miejscu Pismo mówi nam, że od razu Bóg stworzyÅ czÅowieka jako mÄżczyznÄ i niewiastÄ ( por. Rdz. 1,27 ). Można wysnuÄ z tych opisów wniosek, że do peÅni szczÄÅcia czÅowieka, i do peÅni realizacji jego fizycznych, psychicznych i duchowych potrzeb potrzebne jest partnerstwo dwojga ludzi przeciwnych pÅci, którzy tworzÄ
ten ÅwiÄty i nierozerwalny zwiÄ
zek, przez który stajÄ
siÄ w koÅcu jednym ciaÅem ( Mt 19,6 ).
Potwierdza to również nasza wiedza psychologiczna, czy nawet zupeÅnie amatorskie obserwacje rozmów ludzi a także wÅasne doÅwiadczenie. Å»e źle jest czÅowiekowi samemu iÅÄ przez życie i powiedzieÄ nawet można, że ani krewni, ani znajomi ani przyjaciele wiele tu nie pomogÄ
, albowiem spodobaÅo siÄ Panu, aby do peÅni samorealizacji czÅowiek opuÅciÅ swÄ
biologicznÄ
rodzinÄ i zÅÄ
czyÅ siÄ Å¼onÄ
czy mÄżem, ( Rdz. 2,24 ) o czym zaÅwiadcza zarówno Pismo ÅwiÄte jak i nasza zupeÅnie ludzka wiedza psychologiczna.
Cóż, wobec tego poczÄ
Ä, gdy tak wielu ludzi dotyka niemożnoÅÄ zadoÅÄuczynienia temu planowi Boga, który tak wÅaÅnie stworzyÅ naszÄ
naturÄ, że do peÅni naszej realizacji, do peÅni szczÄÅcia potrzebujemy partnerstwa ukochanej osoby ? A czasem sytuacja staje siÄ jeszcze trudniejsza, gdy brak nie tylko ukochanej osoby, ale w ogóle jakiegokolwiek towarzystwa, albo co też zdarza siÄ nierzadko, w miÅoÅci siÄ po prostu nie ukÅada ?
Wydaje siÄ, że wszystko to trzeba ujrzeÄ w najwÅaÅciwszej dla chrzeÅcijanina perspektywie, jakÄ
jest krzyż, przez którego pryzmat trzeba patrzeÄ na wszystko, co nas spotyka w życiu, zwÅaszcza na to, czego pragnÄlibyÅmy uniknÄ
Ä. Tak, jak już dawno przywykliÅmy za krzyż, za wspóÅudziaÅ w mÄce naszego Zbawiciela uznawaÄ np. materialny niedostatek, choroby, kalectwo, upoÅledzenie, tak nie wiadomo dlaczego z takim trudem przychodzi wielu, aby tak samo spojrzeÄ na samotnoÅÄ. Jako na krzyż, który niesiemy wraz z Szymonem Cyrenejczykiem za Jezusem. Zauważmy, z samego opisu Ewangelii możnaby wysnuÄ wniosek, że Szymon byÅ wÅaÅciwie zupeÅnie bezbarwnÄ
postaciÄ
. ZostaÅ przymuszony do niesienia krzyża, którego istoty ni w zÄ
b nie rozumiaÅ, ale nie rozumiawszy nic z tej Tajemnicy Jezusowi ulżyÅ nieco doli. Czyż mimo tej pozornej bezbarwnoÅci nie ma w tej postaci i tym epizodzie czegoÅ wyjÄ
tkowo nam bliskiego ? Czyż tak nie wyglÄ
da również i nasze codzienne zmaganie siÄ z losem, który gotuje nam Bóg ? My też przecież rzadko rozumiemy w peÅni czego On od nas chce i chyba nawet nie popeÅniamy wielkiego nieposÅuszeÅstwa, gdy staramy siÄ od tego uciec. Przecież sam Jezus modliÅ siÄ sÅowami «Ojcze mój, jeÅli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! ( Mt 26,39a ) a nieco wczeÅniej rzekÅ do uczniów «Smutna jest moja dusza aż do Åmierci; Mt ( 26,38 ). Wydaje siÄ wiÄc na podstawie tych sÅów, że mamy prawo siÄ smuciÄ, mamy prawo w jakimÅ ograniczonym zakresie siÄ buntowaÄ przeciwko swojemu losowi, jednak zawsze pamiÄtajÄ
c o sÅowach Jezusa, który jakkolwiek prosiÅ Ojca, aby zabraÅ od niego kielich goryczy, jednak dodaÅ ale nie moja, lecz Twoja wola niech siÄ stanie (Mt 26,39 b ). Inny nasz brat w cierpieniu , gdyby komuÅ nie podobaÅo siÄ podobieÅstwo do Szymona Cyrenejczyka starotestamentalny Hiob również nie rozumiaÅ poczÄ
tkowo przyczyny swoich cierpieÅ, nie rozumieli tego również jego przyjaciele, którzy swoimi pocieszeniami wyrzÄ
dzili nieszczÄÅnikowi chyba najwiÄcej szkody. Dopiero peÅne Objawienie za BożÄ
ÅaskÄ
swoich planów jako tako pocieszyÅo Hioba.
My jednak, ludzie żyjÄ
cy wiele wieków po objawieniu siÄ Boga w Chrystusie mamy szczÄÅcie byÄ uprzedzeni o wszystkim, czego pragnie od nas Bóg, albowiem na kartach Pisma ÅwiÄtego możemy ÅledziÄ losy Hioba, Szymona czy wreszcie samego Jezusa. Ten Ostatni nawet wyraźnie powiedziaÅ nam, co jesteÅmy winni Bogu. W Ewangelii pada zdanie, które stanowi klamrÄ tego wszystkiego, co czytamy na przykÅadzie Hioba, Jezusa, Szymona â JeÅli kto chce pójÅÄ za mnÄ
, niech siÄ zaprze samego siebie, niech bierze swój krzyż i mnie naÅladuje ( Mt.16,24 ). Tak daje nam do zrozumienia NiebiaÅski Nauczyciel, że prawa przyjaźni z nim wpisane sÄ
w krzyż. Mówi o tym i dosÅownie, ale również jak widaÄ z cytatu przytoczonego wyżej, poprzez wezwanie do Jego naÅladowania, kiedy wÅaÅnie krzyż, staÅ siÄ Jego symbolem, powoÅaniem, rzec by można - herbem.
Krzyż PaÅski w naszym życiu objawia siÄ na różne sposoby. Może byÄ, co od dawna jest akceptowane zrealizowany w postaci choroby, kalectwa, choroby wÅasnej czy kogoÅ bliskiego, czyjejÅ Åmierci. Czy jest wiÄc wielki odkryciem, że niektórym dane jest uczestniczyÄ w chrystusowym Krzyżu poprzez samotnoÅÄ ? Å»e taki jest czyjÅ udziaÅ w tym ewangelicznym kielichu goryczy ?
Niektórzy, mogliby powÄ
tpiewaÄ wnioskom, do których doszliÅmy powyżej, że skoro napisaliÅmy na poczÄ
tku tych rozważaÅ, iż czÅowiek w peÅni realizuje siÄ w miÅoÅci, w maÅżeÅstwie, gdyż Bóg zapragnÄ
Å aby czÅowiek zÅÄ
czyÅ siÄ ze swojÄ
żonÄ
i byli jednym ciaÅem ( Rdz. 2,24 ). Trzeba na to odpowiedzieÄ jednak, tymi dwiema prawdami. PierwszÄ
o cierpieniu, które jednoczy nas z Chrystusem opisaliÅmy powyżej. Ponadto możemy dopowiedzieÄ, że czÄsto siÄ zdarza, iż wÅaÅnie pewna uÅomnoÅÄ fizycznej natury w sposób szczególny czyni czÅowieka miÅym Bogu. Przecież Bóg stworzyÅ nas zdrowymi, silnymi, a jednak, choroba, kalectwo albo inna uÅomnoÅÄ to jak niezmiennie przez wieki nauczali ÅwiÄci i Ojcowie i Doktorzy KoÅcioÅa cechy, które szczególnie zbliżajÄ
do Boga. Dlaczego wiÄc, podobnej roli w relacjach czÅowieka do Boga nie miaÅa by mieÄ samotnoÅÄ ?
RozważajÄ
c dylemat chrzeÅcijaÅskiego spojrzenia na samotnoÅÄ nie można oczywiÅcie zapomnieÄ o wyraźnym wezwaniu Pana ukazujÄ
cego dziewictwo i celibat ewentualnie wdowieÅstwo jako szczególnie miÅÄ
Bogu drogÄ do Niego. PowiedziaÅ bowiem Jezus, że sÄ
bezżenni, którzy sami siÄ takimi uczynili dla Królestwa Bożego (Mt 19,12 ). Pan wyraźnie daÅ nam do zrozumienia, że przy caÅym uznaniu wyjÄ
tkowej godnoÅci maÅżeÅstwa i ludzkiej pÅciowoÅci szczególnie mili sÄ
mu ci, którzy wybrali znacznie trudniejszÄ
drogÄ samotnoÅci. Tak też ApostoÅ PaweÅ nauczaÅ, że choÄ nie zabrania nikomu żeniÄ siÄ ani wychodziÄ za mÄ
ż woÅaÅby, aby wszyscy dobrowolnie pozostali tacy jak on, czyli żyli w celibacie lub dziewictwie, ewentualnie we wdowieÅstwie, bo choÄ maÅżeÅstwo nie wyklucza wiecznej nagrody, za celibat jest ona znacznie wiÄksza ( zob. I Kor. 7,1-40 ).
Można spytaÄ w tym momencie, dlaczego piszÄ o tym dopiero w tym miejscu ?
Otóż, nie pisaÅem tego wczeÅniej, gdyż owe cytaty gdyby je ÅciÅle rozumieÄ dotyczyÅy dobrowolnego wyboru samotnoÅci, ja zaÅ piszÄ o samotnoÅci, która zostaje nam niejako narzucona przez Pana naszych losów. Dlatego znacznie bardziej pasuje do tego stanu nauka ogólna o cierpieniu i krzyżu niż o celibacie i dziewictwie, wzglÄdnie wdowieÅstwie, wszak nietrudno zauważyÄ, że obie te nauki siÄ ze sobÄ
krzyżujÄ
poprzez wÅaÅciwe Ewangelii i zdrowemu rozsÄ
dkowi zaakcentowanie szczególnej wartoÅci każdej drogi trudniejszej.
Jednak sÄ
inne jeszcze powody, aby rozważajÄ
c dylemat nawet nie do koÅca dobrowolnie przyjÄtej samotnoÅci wspomnieÄ o chrzeÅcijaÅskiej nauce o celibacie i dziewictwie czy wdowieÅstwie. Nawet bowiem jeÅli droga ta zostaÅa nam niejako narzucona, to trudno nie zauważyÄ, że jednak wpisuje nas to jakoÅ w realizacjÄ tej drogi, choÄby byÅo to tylko podÄ
żanie niÄ
w jakiÅ czÄÅciowy sposób. W tym zresztÄ
kontekÅcie możemy szczególnie dojrzeÄ, że te drogi, zarówno krzyża podjÄtego dobrowolnie jak i trudów życia, wynikajÄ
cych po prostu z kolei losów siÄ ze sobÄ
pokrywajÄ
.
Można w tym miejscu przytoczyÄ inny jeszcze argument, na rzecz twierdzenia, że choÄ nagroda w Niebie dla tego, kto cierpi samotnoÅÄ nie jako wybór ale tylko krzyż bÄdzie mniejsza niż dla tego, kto przyjÄ
Å jÄ
dobrowolnie, ale na pewno wiÄksza, niż gdyby realizowaÅ siÄ jak wiÄkszoÅÄ ludzi. Porównajmy czystoÅÄ z innÄ
radÄ
ewangelicznÄ
jakÄ
jest ubóstwo. ChoÄ sÄ
osoby, które dla wiÄkszej ChwaÅy Bożej wyrzekÅy siÄ bogactwa, sÄ
i osoby, które ubogimi siÄ po prostu urodziÅy, takimi staÅy w wyniku sytuacji losowej czy wreszcie do majÄ
tku nie doszÅy z powodu braku życiowej zaradnoÅci. Nigdy jednak w ocenie ubóstwa nie istniaÅy wÄ
tpliwoÅci, że każdy ubogi jest obrazem Chrystusa i że ubóstwo zbliża do Niego bez wzglÄdu na to, czy wynika z losu czy dobrowolnie przyjÄtej rady ewangelicznej. Dlaczegóż analogicznie nie oceniÄ tej mniej doskonaÅej formy realizacji innej rady ewangelicznej jaka jest czystoÅÄ ? Która tak samo czyniÅaby czÅowieka lepszym niż zwykle obrazem Chrystusa nawet jeÅli podjÄta zostaÅa z mniejszÄ
doskonaÅoÅciÄ
.
To mówi Pan Wszechmogący. Nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, lecz aby sie nawrócił i żył (Ez 33,11).
|